10 września 2018

Epitaph

Reżyseria: Jung Bum-Sik, Jung Sik Alternatywny tytuł: Gidam Produkcja: Korea Południowa, 2007 Długość: 1 godz. 38 min.



Profesor Park Jeung-Nam znajduje niespodziewany podarunek od córki. W gabinecie na biurku, leży jego stary album z czasów nauki w szpitalu Anseng. Relikt z dawnych czasów oraz wieści o planowanym wyburzeniu szpitala, budzą w starym profesorze wspomnienia, które tak usilnie próbował wymazać przez ostatnie trzydzieści lat. Rok 1942 odznaczył się niespodziewanie w życiu młodego Park Jeung-Nam. Wbrew oczekiwaniom młodego człowieka to nie szybko zbliżający się ślub z córką dyrektor szpitala, zaważył na jego dalszym życiu. Pojawienie się w szpitalnej kostnicy ciała młodej dziewczyny, okazało się wydarzeniem o wiele donośniejszym. Tajemnicze zwłoki nie były jednak jedynym niecodziennym przybyszem nawiedzającym tego pamiętnego roku szpital Anseng. Przywieziona z wypadku samochodowego mała Asako, stała się błyskawicznie oczkiem w głowie doktora Lee Su-hi. Choć dziewczynka wyszła z wypadku bez najmniejszego zadrapania, wciąż pozostaje w stanie katatonii, przerywanej jedynie krzykami towarzyszącymi, nawiedzającym ją koszmarom. Śmierć kroczy wokół Anseng. Zagadkowe morderstwo japońskiego żołnierza niedaleko szpitala, przykuwa uwagę armii. Wojskowi zwracają się więc o pomoc w autopsji do utytułowanej doktor Kim Lin-Yeung.

Epitaph jest przede wszystkim historią o współistnieniu świata żywych i umarłych. Próbuje odpowiedzieć na pytanie, gdzie mogą leżeć przyczyny, pojawiania się niespokojnych duchów. Czy przyzywają je do świata żywych niezałatwione sprawy, chęć dopełnienia przedwcześnie zakończonego życie lub żądza zemsty? A może odpowiedź na to pytanie nie należy kierować ku umarłym? Być może ukryta jest ona w umysłach tych którzy pozostają w świecie żywych? Film nie próbuje narzucić widzowi żadnego konkretnego punktu widzenia i ostatecznie to od jego oceny zależy końcowy wydźwięk opowieści. Ta otwartość na interpretacje jest w mojej ocenie jedną z najsilniejszych stron filmu. 



Epitaph przez bardzo długi czas pozostawał na mojej liście “do obejrzenia” w zakładce horror/duchy. Kiedy jednak w końcu przyszło do seansu, zaczęło powoli okazywać się, że moja wcześniejsza kategoryzacja może okazać się nieco myląca. Filmowi nie brakuje atmosfery horroru, ni duchów. Jednak wraz z rozwojem historii coraz bardziej `jasnym stawało się, że są one dla twórców jedynie pobocznymi elementami w ich opowieści. Na pierwszy plan zaczęła występować nasza trójka bohaterów; młody Park Jeung-Nam, a także dwójka pracujących w szpitalu lekarzy Lee Su-hi oraz Kim Lin-Yeung. Współdzielą oni przestrzeń i czas, a jednak pozostają odseparowani we własnych historiach. Ich opowieści pełne są dwuznaczności, a przez to otwarte na różne interpretacje. Pozwala to na wielokrotne powracanie do filmu i każdorazowe odkrywanie kolejnej, ukrytej warstwy, czy też niezauważonego w czasie pierwszego seansu szczegółu. Historie, bohaterowie jak i ich otoczenie wzbogacane pieczołowicie drobnymi elementami, wzbogacają się wzajemnie. Liczne odwołania do kultury i jej symboliki zaprawiają historie unikatowym koreańskim posmakiem. Nie stają się jednak przy tym niezbędnym dla widza elementem do pełnego zrozumienia poszczególnych wątków. Pozostają za to interesującą warstwą, wzbogacającą opowieść dla osób zainteresowanych jej dokładniejszym badaniem.



Warsztat filmowy w Epitaph stoi na dobrym poziomie, tak od strony technicznej jak i gry aktorskiej. Jedynym elementem jaki może razić widza w warstwie technicznej jest dość sztucznie wyglądająca krew. Ponad przeciętność wybija się za to wykorzystanie dźwięku oraz praca kamery. Oba te elementy w rewelacyjny sposób budują atmosferę szpitala Anseng. Kamera spokojnie wędruje korytarzami, pośród starannie wyselekcjonowanych efektów dźwiękowych, tworząc poczucie nieustannego napięcia i zagrożenia.

Epitaph można polecić tak miłośnikom horroru jak i osobom poszukującym w filmowych opowieściach sekcji ludzkiej natury.  




1 komentarz: