30 kwietnia 2017

Oar

Reżyseria: Hideo Gosha Alternatywny tytuł: Kai Produkcja: Japonia, 1985 Długość: 2 godz. 14 min.



Upalnym latem 1914 roku Iwago Tomita powraca z podróży z nieoczekiwaną towarzyszką. Kupiona przez niego na wpół dzika dziewczynka, której nadał imię Kiku, staje się początkowo prawdziwym utrapieniem dla jego żony Kiwy, mającej już na głowie ich dwóch synów. Trudne wyzwania są jednak niczym nowym dla Kiwy. Lata spędzone u boku męża pozwoliły jej dojść do wprawy w znajdowaniu środków w domowym budżecie na jego kolejne przedsięwzięcia. W czasach w których zdesperowane rodziny zmuszane są do sprzedaży swoich córek Iwago, pomimo strapienia żony, dalej zajmuje się sprzedawaniem dziewcząt do domów publicznych. Kiwa ze stoickim spokojem znosi kolejne zawirowania jakie przynosi los. Gdy jednak z powodu charakteru i trybu życia jaki prowadzi Iwago zaczynają cierpieć jej dzieci, Kiwa nie jest w stanie stanie nie podjąć walki o ich przyszłość. 


Hideo Gosha po raz trzeci podejmuje się ekranizacji powieści autorstwa Tomiko Miyao. Jak w wielu spośród powieści Miyao również akcja Oar rozgrywa pośród przestępczego półświatka Kiusiu. Tym razem jednak materiał z którym przyszło pracować reżyserowi, będącemu kojarzonym do tej pory głównie z kinem akcji, skupia się przede wszystkim na relacjach rodzinnych. Jeżeli zaznajomiony wcześniej z filmami Gosha widz podchodzi do seansu z oczekiwaniem krwawego widowiska osadzonego w świecie yakuzy, to niestety niemiło się zawiedzie. Choć bohaterowie nadal obracają się w kryminalnym półświatku, pośród gejsz i prostytutek, to jednak relacje rodzinne niezaprzeczalnie wybiją się na pierwszy plan. Za stonowaniem przemocy nie poszło jednak ograniczenie innego charakterystycznego dla tego okresu twórczości reżysera elementu tj. erotyki. Sceny erotyczne pozostają bez zmian tak samo śmiałe i rozbudowane jak we wcześniejszych jego produkcjach.


Śledzenie przez ponad dwie dekady losów członków rodziny Tomita nie należy z początku do rzeczy łatwych. Historia niejednokrotnie urywa wątki na tyle rozbudowane, że widz po pewnym czasie czuje się niczym osierocone dziecko oddawane pod opiekę coraz to nowych krewnych. Dopiero po dłuższym czasie główna oś fabularna zaczyna się niejako wyklarowywać spośród tego mulistego bajorka wątków i postaci. Śmiało można stwierdzić, że te początkowe problemy męczące film wynikają z bogatego w rozbudowane wątki poboczne materiału źródłowego. Niestety twórcom zabrakło z początku chęci do odpowiedniego ich ograniczenia na potrzeby filmowej narracji. Problemy te dotykają jednak jedynie niecałej pierwszej połowy filmu. Im dłużej śledzimy historię, tym coraz wyraźniej zarysowują się główne postacie tego dramatu, a ona sama nabiera nareszcie odpowiednich emocji.


Gdy nareszcie zarysowują się główne postacie możemy w końcu w pełni cieszyć się grą Yukiyo Toake wcielającej się w postać Kiwy oraz Ken’a Ogata jako Iwago. Szczególnie gra tej pierwszej ma wiele bardzo dobrych, emocjonalnych momentów. Jej tocząca tak wewnętrzną jak i zewnętrzną walkę bohaterka dostarcza aktorce całą masę materiału do pracy. Rozdarta pomiędzy powinnościami żony i matki, a także rodzącą się w niej z czasem dumą i sprzeciwem, Kiwa w ciągu historii przekuwa się raz za razem na nowo. Jej esencja pozostaje jednak przez cały ten czas nietknięta. To ona dyktuje Kiwie działania. Tak jak potrzeba roztaczania opieki nad dziećmi jest głęboko zakorzeniona w umyśle Kiwy, tak swego rodzaju nienawiść wobec kobiet głęboko wrosła w podświadomość jej męża. Iwago niosący swą urazę względem kobiet od dzieciństwa gardzi nimi, wymagając jednocześnie od swoich kochanek bezwarunkowej miłości. Miłości z którą nie będzie musiał się z nikim dzielić, nawet ze swoimi własnymi dziećmi.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz