30 marca 2016

Memories of the Sword

Reżyseria: Heung-Sik Park Alternatywny tytuł: Hyubnyeo - Kalui Kieok Produkcja: Korea Południowa, 2014 Długość: 2 godz. 1 min.


W średniowiecznej Korei wielcy wojownicy Wol-so, Deok-gi pod przywództwem Poong-cheon prowadzą bunt przeciw możnowładcom. Gdy upragnione zwycięstwo wydaje się bliskie Wol-so i Deok-gi niespodziewanie zabijają Poong-cheon i jego rodzinę. Dwadzieścia lat później Deok-gi znany teraz pod imieniem generała Yoo-baek organizuje turniej sztuk walki. Na zawodach pojawia się tajemniczy zamaskowany młody człowiek w którego ruchach Yoo-baek rozpoznaje technikę swojej ukochanej Wol-so, która zniknęła niedługo po wydarzeniach sprzed dwudziestu lat. Obserwując zmagania na arenie Yoo-baek przypomina sobie ostatnią rozmowę z Wol-so w czasie której ta zapewniła go, że w przyszłości oboje zapłacą za swoją zbrodnię ginąc z rąk córki Poong-cheon. 


Nie sposób nie zauważyć pod jak dużym wpływem chińskich superprodukcji spod znaku sztuk walki, takich jak Przyczajony tygrys, ukryty smok czy Dom latających sztyletów, byli twórcy filmu. Widz któremu znane są te obrazy z łatwością dostrzeże całe mrowie scen, postaci i kostiumów inspirowanych bądź nawet żywcem przeniesionych z tylko tych dwóch produkcji. Oczywiście nie ma niczego złego w inspirowaniu się dziełami innych twórców jeśli tylko ma się pomysł na ciekawe ich zaimplementowanie we własnym filmie. W wypadku Memories of the Sword nie tylko zabrakło pomysłu ale również umiejętności. 


Film tak pod względem fabuły jak i pod względem wizualnym jest bardzo nierówny. Historia miota się raz zaliczając potencjalnie ciekawe by za moment ruszyć w zupełnie inną stronę napędzana całkowicie niezrozumiałym działaniem postaci motywowanych jedynie niekompetencją scenarzystów nie mających pomysłu na zainicjowanie dalszego rozwoju wydarzeń. Pomiędzy postaciami całkowicie brak chemii co zresztą nie dziwi gdyż większość czasu spędzamy oglądając beznamiętne sceny walki które w przytłaczającej większości nie niosą ze sobą żadnego ładunku emocjonalnego. Zaangażowania widzowi w historię nie ułatwia również całe grono niewnoszących absolutnie nic do fabuły i wciśniętym na siłę do postaci, którym asystuje równie bezcelowy wątek miłosny, mający najwyraźniej stanowić w zamierzeniach twórców paralelę do miłości pomiędzy Wol-so a Deok-gi który jednak gdzieś w międzyczasie został zamieciony pod dywan. Jeśli chodzi o stronę wizualną to tu znów mamy do czynienia z huśtawką. Niektóre sceny wyglądają dobrze inne fatalnie, w czasie jednych ujęć kamera zachowuje ciekawe kąty, by znowu w innych fundować widzowi serię zbliżeń i oddaleń jakby kamerzysta dostał nagle jakiegoś ataku. 


Memories of the Sword stoi pod znakiem chaosu, niemniej jednak zjadliwego chaosu. Pomimo licznych wad, niedoróbek i lenistwa ze strony twórców seans nie staje się jednak męczarnią. 


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz